sobota, 17 listopada 2012

2012.11.17. Wąchock - Starachowice (Kamienna)

Prawie dwa miesiące bez kajakowania. Ciągnęło mnie na wodę, ale już coraz zimniej. Robiłem w międzyczasie wypady na zalew w Brodach. Jednak rzeka to rzeka. To zupełnie inna bajka. Kompletuję powoli strój na pływanie w nieco chłodniejszych warunkach. W końcu doszedłem do wniosku, że trzeba spróbować. Sobota. Ponury listopadowy poranek. Szwagier zawozi mnie pod tamę w Wąchocku na rzece Kamiennej.


Umawiamy się, że jak dopłynę do Starachowic, to odbierze mnie z zalewu "Pasternik". Nawet jak na listopad, jest zimno. Na pewno na minusie. Schodzę na wodę i startuję.


Po takiej przerwie od pływania, zupełnie nie zwracam uwagi na temperaturę. Moją uwagę absorbuje tylko i wyłącznie rzeka. Muszę przyznać, że przy takiej aurze Kamienna także ma swój urok.


Na moście w Wąchocku przechodnie trochę ze zdziwieniem, a trochę z politowaniem patrzą w dół, jak płynę kajakiem. Tym też nie zawracam sobie głowy. Delektuję się chwilami na wodzie, bo zdaję sobie sprawę, że zima tuż tuż, i pływania będzie jeszcze mniej.


Kamienna na tym odcinku kręci niemiłosiernie. Zakręt za zakrętem. Płynie się ciekawie, nie ma monotonii jak na zalewie. Po wielu, wielu zakrętach, wychodzę na prostą. Rzeka już nie niesie. Czuć cofkę od tamy na końcu zalewu. Ciężko mi idzie.


W końcu wpływam na sam zalew. Robię rundkę dookoła,


i wychodzę na brzeg przy dworcu PKP Starachowice. Przyjeżdża po mnie Tomek. Jest przed południem.


Na przystankach dworca PKS masa ludzi. Nie wiem co myśleli jak patrzyli na gościa co wyłazi z kajakiem z wody i się przebiera w ciuchy "cywilne"? Ale specjalnie tym się nie przejąłem. Cieszę się, że popływałem, i jestem zadowolony że taka pogoda mnie nie powstrzymała. Jest to moje kolejne doświadczenie.