niedziela, 9 sierpnia 2015

2015.08.09. Skarżysko Kamienna - Wąchock (Kamienna)

Po powrocie z Pilicy nie wychodziłem z pracy. Codziennie po 12 godz. w tym ukropie, i tak przez 9 dni. Niedziela zapowiadała się wolna, więc postanowiłem to wykorzystać i chwycić za wiosło.


Susza, wszędzie mało wody. Piotr (PRUS) proponuje spływ "naszą" Kamienną. Podejmujemy rękawice i spotykamy się we czterech: Ja, Tomek (TEGIE), Piotr (PRUS) i Jarek (SIKOR), przy zalewie w Wąchocku.


Jest upalnie. Jedziemy do Skarżyska, gdzie schodzimy na wodę, przy kładce na ul. Wierzbowej.

Fot. Jarek (SIKOR)

Wody rzeczywiście bardzo mało.


Trzeba płynąć uważnie, aby nie unieruchomić kajaka w piachu. Choć i tak kilka razy utknąłem.


Rzeka przy tak niskim poziomie wody odkrywa swoje nowe oblicze.


Przeszkody które zwykle skrywała gdzieś pod wodą, teraz je ukazała.


Na zwałkach mnóstwo robactwa. Najgorsze z nich to czerwone mrówki. Nieprawdą jest że nie gryzą. Gryzą, i to jak diabli.


Dosyć wolno nam idzie. Z drugiej strony, gdzie się spieszyć?


Po jakiejś godzinie, słońce, brak snu, i ogólne zmęczenie, daje o sobie znać. Dopada mnie okropny ból głowy. Obnosimy stary młyn na końcu Skarżyska. Ratuję się chwilą odpoczynku w cieniu i ... Nurofenem. Ból lekko ustępuje i postanawiam płynąć dalej.


Wody po przerwie nie przybyło. Nadal trzeba uważać na wypłycenia. Pokonujemy kilka kolejnych zwałek,

Fot. Jarek (SIKOR)

szorujemy kajakami w miejscach gdzie kiedyś były bystrza,


oglądamy odkryte przez rzekę konstrukcje progów wodnych.

Fot. Jarek (SIKOR)

Sierpień, a więc jest zielono, przy rzece prawdziwa eksplozja flory,


i fauny, która szuka ochłody w wodzie.

Fot. Piotr (PRUS)

W oddali zaczyna grzmieć, ale raczej nie spodziewamy się burzy nad rzeką.


Dopływamy do progu z palami.


Powoli dojrzewałem do myśli, aby kiedyś go spłynąć. Teraz się udało, ale trudno nazwać to progiem. Ot, kupa kamieni i kilka wbitych pali. Trudno nazwać też to spłynięciem. Robimy krótki postój. Darmowe Jacuzzi i bicze wodne w Kamiennej. Wszystkie boleści odchodzą.


Na ostatni fragment spływu dodało mi to energii. Startujemy, i już do samej mety płynę wysunięty z przodu.


Przed zalewem w Wąchocku, niebo się robi coraz bardziej ciemnie. Zrywa się wiatr, grzmi coraz bliżej.


Kończymy w samą porę.


Chłopaki szybko jadą do Skarżyska po auta, ja czekam z kajakami, i odganiam czarne chmury. Było fajnie, Kamienna znowu mnie zaskoczyła. To naprawdę piękna rzeka.