czwartek, 22 stycznia 2015

2015.01.22. Starachowice - Wąchock - Starachowice (Kamienna)

Długo biłem się z myślami, aż decyzja zapadła. Meczę się w Vortexie i potrzebuję innego pływadła. Wczoraj wróciłem z Lublina z moją nowa zabawką. Dagger Katana 10.4.


Dziś nie usiedziałem w domu mimo deszczu i zimna, postanowiłem sprawdzić ten nabytek w warunkach "bojowych". Zwodowałem cacko przy starej przystani na zalewie Pasternik na rzece Kamiennej w Starachowicach.


Machając powoli wiosłem i szukając wad i zalet w kajaku popłynąłem w górę rzeki. Nautyka mnie zaskoczyła na plus. Kajak się słuchał i czułem się w nim bezpiecznie i komfortowo. Oczywiście tego właśnie oczekiwałem, ale mimo to byłem mile zaskoczony. Płynąłem ze schowanym skegiem i było wszystko OK.


Muszę przyznać, że Katana jest dosyć szybka. W górę rzeki do tamy w Wąchocku (jakieś 5 km.) przepłynąłem w 1:10 min.


Jedynym utrudnieniem było "wyskoczenie" na brzeg. Wyjść wylazłem, lecz trzeba włożyć w to trochę wysiłku. Pewnie ze względu na wagę i szerokość łódki. Muszę jak najszybciej sprawdzić ten sprzęt na rzekach ze zwałkami.


Sumując: zakup udany, wydaje mi się że to co chciałem żeby kajak spełnił, to zostało to przez Katanę spełnione.

niedziela, 18 stycznia 2015

2015.01.18. Brzeziny - Brzegi (Bobrza, Czarna Nida, Nida)

Co można robić w ponure styczniowe dni? Dla mnie najlepszym pomysłem na przezimowanie, są jednodniowe wypady kajakowe. Popłynęło nas trzech. Można powiedzieć stała ekipa. Tomek, Piotr i na dokładkę ja. Startujemy spod mostu pomiędzy Brzezinami a Radkowicami.


                                                                    Fot. Piotr (PRUS)

Trochę daleko od rzeki zrzucamy kajaki i musimy zaciągnąć je rowami do rzeki. 

Fot. Tomek (TEGIE)

Tej zimy w tak wysokiej temperaturze jeszcze nie płynęliśmy. Jest niewiele ale zawsze, powyżej zera. Na starcie humory dopisują.


Może i było za luźno? Jedna z pierwszych dość łatwych przeszkód i omal nie skończyło się to dla mnie kąpielą.


Sam nie wiem jak udało mi się obronić. Na Bobrzy mieliśmy kilka bystrz.

Fot. Piotr (PRUS)

Jedno z nich Tomek musiał obnieść brzegiem,


bo zostało zablokowane przeze mnie.

Fot. Tomek (TEGIE)

Łatwe nie było, szybki nurt, duże kamienie, ciężko było wymanewrować. W pewnym momencie przechyliło mi kajak. Obroniłem się ale gdzieś zaczepiłem wiosłem i mi je wyrwało z rąk. Utknąłem na kamieniach i rękami pilnowałem żeby kajaka mi nie obróciło albo nie porwało z nurtem. W tym czasie Piotr łapał moje wiosło. Po dostarczeniu go do mnie bystrze pokonałem. Na raty i z pomocą bardziej doświadczonych, ale jakoś poszło. Dalej już obyło się bez podobnych emocji.


Dosyć szybko meldujemy się na Czarnej Nidzie by po kilkudziesięciu metrach zrobić sobie małą przerwę. Po krótkim odpoczynku narzucamy dosyć mocne tempo.


Spływamy bystrze pod mostem w Tokarni na trasie E7.


Mimo iż niebo jest zachmurzone deszczu brak.


Dopływamy do połączenia  Białej i Czarnej Nidy w jedną Nidę.




Stąd już tylko przysłowiowy rzut beretem do mostu w Brzegach gdzie kończymy dzisiejszy spływ.


Cały czas miałem w głowie przewrócone drzewo i bystrze które o mało nie skąpały mnie jeszcze na Bobrzy. Nie wiem czy to ze mnie taki kajakarz czy ja po prostu w tym Vortexie już nie nauczę się pływać?

wtorek, 6 stycznia 2015

2015.01.06. Brody - Chmielów (Kamienna)

Święto Trzech Króli spędziłem na wodzie. Płynęło nas trzech, jak to w Trzech Króli. Piotr, Tomek i Ja. 


Nie szukaliśmy mocnych wrażeń, toteż i wybór był dosyć prosty. Doskonale znana nam Kamienna.


Wystartowaliśmy zaraz za mostem w Brodach Iłżeckich. 


Choć słońce dosyć jasno świeciło to jednak było mroźnie. Rano aż -8 st. 


Wcześniej pływałem ten odcinek, przy zdecydowanie niższym poziomie wody. 


W promieniach słońca Kamienna zaprezentowała się bardzo ładnie. 


Tempo było dosyć szybkie, oczywiście jak na zimowy spływ. 


Próg (czy też sam nie wiem co to jest) za Brodami, postanowiliśmy sobie odpuścić. Trochę za zimno na ryzyko wywrotki. Spływałem go już kiedyś ale latem, i w pneumatycznym kajaku. 


Dzisiaj płynęło mi się jak nigdy. Myślę że powoli znajduję wspólny język z Daggerem. 


Przy moście w Kunowie, robimy przerwę na posiłek i ciepłą herbatkę. 


Przed nami dosyć uciążliwy monotonny odcinek kanałowy. 


Woda stoi niemal w miejscu. Trochę wysiłku trzeba było włożyć w wiosłowanie, 


aby po kilku kilometrach dopłynąć do zapory w Chmielowie. 


Tu znowu czeka nas przenoska. Dalej przepływamy obok kościoła, 


by po chwili zakończyć spływ pod mostem przy szkole w Chmielowie. 


Nowy rok rozpoczęty. Fajnie że po dłuższej przerwie spowodowanej chorobą, mógł dołączyć do nas Tomek.