Dnia 28.12.2014. postanowiliśmy zorganizować sobie taki
Świąteczno - Noworoczny spływ. Wybór padł na Białą Nidę. Chętnych wielu. Ostatecznie
popłynęliśmy we trzech (Pointer, Prus i kol. Adam).
Dwa dni przed planowanym
spływem trochę sypnęło śniegiem i była szansa, że Biała Nida, okaże się ...
Biała. Na miejscu rzeczywistość trochę zweryfikowała nasze
nadzieje i znowu tak za biało to nie było.
Za to Dziadek Mróz sobie nie
żałował.
Było zimno i ... cimno.
Wystartowaliśmy przy starym młynie w
miejscowości Wyspa.
Rzeka dosyć wąska, bardzo meandrująca, do tego trochę
przeszkadzał lekko prószący śnieg. Po pierwszych metrach, zanim dobrze wszedłem
w rytm wiosłowania miałem nieco szczęścia. W jednym z zakrętów dosyć mocno
mną zachwiało, na szczęście wszystko skończyło się dobrze (czyt. uszło mi to na
sucho).
Muszę przyznać, że z początku dosyć mocno zmarzły mi dłonie i już po
jakichś 2 km. zacząłem się zastanawia, po co mi to było? Z czasem rozruszałem
się i rozgrzałem. Nie na długo, bo dla odmiany zaczął mi doskwierać chłód w
stopy. Dobrzy ludzie jednak zarządzili krótki postój i mogłem zmarznięte
kończyny rozruszać.
Po krótkiej przerwie płynęło mi się całkiem, całkiem, chociaż
ani na chwilę nie starałem się zbytnio rozluźnić, bo rzeka nadal nieźle kręciła,
a kąpiel w tych warunkach nie była wskazana.
Mniej więcej w połowie trasy (na
jakimś 8-9 km.) wyłazimy na stały ląd i próbujemy rozpalić ognisko. Nie było
łatwo, lecz jakoś poszło. Posilamy się (Śląska z Biedronki),
chwila na
pogaduchy i ruszamy dalej.
Zaraz za miejscem gdzie do Białej Nidy wpada Wierna
Rzeka robi się trochę szerzej i meandry nie są już tak ostre jak dotychczas,
co
nie oznacza że nie trzeba się mieć na baczności (ale raczej ze względu na aurę, niż trudy płynięcia).
Swoim zwyczajem pod koniec spływu trochę przyspieszam i
płynę sam z przodu.
Po woli zbliżam się do mety i trochę żal, bo to ostatni już
spływ w tym roku. Na szczęście niedługo nowy rok i można zacząć pływanie od
nowa. Przy kładce w miejscowości Żerniki czekam krótką chwilę na chłopaków.
Przypływa Prus, zaraz za nim Adam. Wyłazimy z kajaków. Chłopaki jadą po samochody,
a ja zostaję i pilnuję dobytku do czasu ich przyjazdu.
BYŁO FAJNIE !!!!
PS.
Jako, że to ostatnia moja relacja ze spływu w 2014 roku, chciałbym z tego miejsca podziękować Wszystkim których miałem okazję poznać podczas moich eskapad i dzięki Nim spędzić niezapomniane chwile na wodzie. Osobne podziękowania dla kol. Prusa... Piotr sporo się od Ciebie nauczyłem i mam nadzieję że jeszcze sporo nauczę. Dzięki.
Wielkie podziękowania dla Czołga... Jacek ale żeś mnie wpier...ił w ten Krasnystaw!!
Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku w 2015 roku.