Kajakowóz już w pełni sprawny. Mimo tego faktu spływ najbliższy z możliwych.
Taki z gatunku "od tamy do tamy". Towarzystwo kajakarskie dość nowe - Przemek (ROBAK).
Dla niego spływ rodzinnym miastem pewnie był jakimś wydarzeniem.
U mnie bez szału. Przerwa w pływaniu wyciszyła emocje.
Jasne, że lepsze to niż nic, lecz chyba potrzebuję czasu, by wrócić do kajakowego fachu.
Z ciekawostek - aura. Połowa października, a pogoda niczym w połowie lata.
Wody jak na lekarstwo. W mieście notoryczne szuranie po kamieniach.
Za "żelaznym mostem", gdzie rzeka nie została tknięta melioracją, wody już wystarczająco.
Dosyć ciepła i czysta. Ogromna ilość ryb. Niektóre uderzały nawet o kajak.
Kamienna zmieniła się tu jednak w ostatnich latach zdecydowanie. Niestety na minus.
Może nie tyle sama rzeka, jak jej brzegi. Tu ludzie odcisnęli swoje piętno. Wyrżnięte wszystkie drzewa. Krajobraz pustynny.
Szkoda, bo w pojedynczych miejscach, gdzie drzewa się ostały, wyglądało to nieźle.
Piękna paleta barw.
Sam spływ dość senny. Sporo przerw, trochę piwa...
Niemiła niespodzianka pod mostem w Michałowie. Złamane wiosło.
Spacer na "miasto", pożyczone kombinerki i... Polak potrafi - wiosło naprawione.
Przynajmniej na tyle, by móc kontynuować.
Mała ilość wody sprawiła, że za wspomnianym mostem Kamienna też została pozbawiona swojego pazura.
Tu jednak najładniejszy dzisiejszy odcinek.
Rozlewiska w Dziurowie, zalew Brodzki i kolejna przerwa na przystani ośrodka wypoczynkowego.
Stąd w dość szybkim tempie dopadamy do tamy.
Przynajmniej wiadomo, że zdrowie i kondycja pozostały. Chyba nie ma co więcej się podniecać. Ot, niedziela w kajaku. Ileż można pisać to samo?
Zanosi się jednak, że pływania będzie więcej. Robak złapał bakcyla. Prędzej czy później i ja wrócę na właściwe tory.
Pogoda super, kajaki to na pewno świetna opcja na spędzanie wolnego czasu. Odpowiedni sprzęt to podstawa, więc i tu też worki wodoszczelne na pewno się przydadzą.
OdpowiedzUsuń