sobota, 23 marca 2019

2019.03.23. Turlej - Barkowice (Luciąża)

Ciężko napisać coś pozytywnego. Szpitale, MOPSy, sądy, pogrzeby... No łatwy czas w moim życiu to nie jest. Sam spływ dość spontaniczny. Bez entuzjazmu, mimo, iż było dane poznać nową rzekę. Krzysiek, Maksymilian, Wojtek (solenizant), Piotrek i ja. Był jeszcze Robak, ale kolejna lawina "słabych" wiadomości sprawiła, że wolał odpuścić i zostać w aucie. Moim zdaniem zła decyzja, ale cóż... Jak wyżej - bez entuzjazmu. Rozpisywać nie ma się co. Początkowy kilkukilometrowy kanał, poprzecinany bystrzami i zakończony efektownym progiem. Skoczyłem, choć uważam, że do końca rozsądne to nie było. Skoczył i Wojtek. Wszystko sko(ń)czyło się dobrze. Odtąd rzeka zmieniła się... w rzekę. Rzekę lekką, łatwą i przyjemną. Choć chyba dzisiaj nie do końca odpowiednio na nią spojrzałem. W każdym razie przywożę z niej i kilka pozytywów. Piękna pogoda i wspaniałe skarpy. Niezliczona ilość skarp. Na jednej, w połowie dystansu - przerwa. Odtąd już ile sił samotnie do mety. Luciąża pochłonięta przez Pilicę, następnie zalew Sulejowski i meta na plaży w Barkowicach. Chciałbym jeszcze tam wrócić... Rzeka warta zwiedzenia w lepszym czasie. Kto wie? Może się jeszcze uda...




































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz