wtorek, 11 listopada 2014

2014.11.11. Iłża - Wólka Gonciarska (Iłżanka)

Iłżanka. Gdzieś przewijała się w naszych rozmowach. Ale nie miałem odpowiedniego kajaka, ale zawsze wybór padał na jakąś inną rzekę, ale... Mając "górala" i bliskość tej rzeki, postanowiłem się coś więcej o niej dowiedzieć. W środę mam wolne i jadę na mały rekonesans. Do niektórych mostów ciężko dojechać, lecz zaglądam wszędzie gdzie się da. Wnioski: wody powinno wystarczyć. Prus proponuje niedzielę w Święto Niepodległości. A więc Iłżanka. Raczej emocji nie przewidujemy. Kanał i tyle. Jak powiedział PRUS - "trzeba to spłynąć, odhaczyć i tyle". Spotykamy się przy wylocie ze Starachowic. Po drodze do miejscowości Ruda Leśniczówka (tam planujemy zakończyć) policjanci sprawdzają moją trzeźwość. Wszystko OK i jedziemy dalej. Na mecie zostaje mój samochód, a PRUSOWYM jedziemy na start do Iłży. Jest słonecznie i dosyć ciepło. I tak ma być przez cały dzień. Rozpakowujemy się w Iłży,


zaraz za progiem kończącym zalew.


Ostatnie spojrzenie na rzekę i zsuwamy się na jej toń. Odcinek "miejski" bardzo sympatyczny. Wielokrotnie jeździłem tam na zamek i przechadzałem się po mostkach nad Iłżanką. Teraz Nią płynę.


Kilka bystrz, domy i podwórka przy samej wodzie. Fajnie. Taka mała Wenecja. Za mostem na drodze "9" także ciągnie się Iłża, ale już nie tak blisko rzeki.


Zaczynają się małe przeszkody,


są i większe,


nurt dosyć żwawy,

Fot. Piotr (PRUS)

jest dosyć ciasno, do tego dochodzą ostre zakręty.

Fot. Piotr (PRUS)

Jak dla mnie łatwo nie jest. Ale zabawa przednia.

Fot. Piotr (PRUS)

Na końcu Iłży most, za którym stoi stary młyn, a raczej to, co z niego zostało. Widziałem to miejsce wcześniej i byłem pewien przenoski, ponieważ do mostu, od spodu doczepione są jakieś pręty i do tego mały kamienisty uskok wody. Ale gdzie tam. PRUS to jakoś przepływa. Postanawiam i ja spróbować. Jest ciasno, ale daję radę.

Fot. Piotr (PRUS)

Mijamy wspomniane ruiny młyna.

Fot. Piotr (PRUS)

Chwilę dalej zaczyna się kanał. Tego się spodziewaliśmy. Dopływamy do zapory w Jedlance Starej. Przenoska i krótka przerwa.


Dalej też ma być kanałowo, lecz według map i zdjęć satelitarnych, z niezliczoną ilością progów.


Tak też jest. Jednak przy tym stanie wody spływamy wszystko.

Fot. Piotr (PRUS)


Jak na kanał nie jest nudno. Na chwilę powstrzymuje nas nisko zawieszona kładka.


Na kanale pokonujemy różnego rodzaju przeszkody

Fot. Piotr (PRUS)

i mijamy różne wynalazki hydrotechniczne.


Ładne widoki, płynie się całkiem przyjemnie w listopadowych promieniach słońca.


Przed mostem w Wólce Gonciarskiej zasięgamy języka u wędkarzy. Czy daleko jeszcze, czy już do końca będzie kanał? Podobno jeszcze jakieś 4 km. i cały czas kanałowo. Ale za owym mostem, jednak jest taki przełomowy fragment rzeki. Kilka zakrętów z dosyć silnym nurtem, trochę kamieni i gałęzi w korycie. No i na jednym z zakrętów zachwiało mną. Nurt zrobił resztę i leżę w wodzie. Nie mogę się wydostać z kajaka, woda spycha mnie w jakieś gałęziory, wiosło gdzieś tam się zahacza i zostaje. Mi udaje się wydostać na powierzchnię. Drogą lądową na pomoc dociera Piotr. Wyciągamy kajak na stromy brzeg. Wylewam wodę i daję PRUSOWI kluczyki oraz dokumenty do mojego auta, które czeka 4 km. dalej. Ja nie popłynę przecież bez wiosła.


A więc Piotr płynie, ja na chwilę wskakuję do rzeki i próbuję dostać się do krzaczorów w których utknęło moje wiosło. Nic z tego, jest głęboko i nie mam zamiaru tam nurkować w Listopadzie. Ciągnę więc kajak przez wieś. Jakiś kilometr do przystanku PKS, skąd podejmuje mnie Piotr.


Wracamy do Iłży po Jego samochód. Iłżanka wcale nie okazała się nudna. Były momenty trudne, odcinek uregulowany dosyć długi i przyjemny. Szkoda tylko wiosła, ale tu znowu cytat z PRUSA, tyle że Piotra - "Niepodległość wymaga ofiar także w naszych czasach".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz