wtorek, 5 maja 2015

2015.05.05. Ostrów - Drzewica (Drzewiczka)

Aby osłodzić sobie ostatni dzień przed powrotem do pracy po zwolnieniu, wyciągnąłem Jarka (SIKOR) na wodę. Rano rozstawiliśmy samochody i spłynęliśmy ostatni brakujący mi odcinek Drzewiczki. Start w Ostrowie.


Piękna pogoda,


słonecznie i ciepło.


Pierwsze kilometry naprawdę ładne.


Rzeka przepływa przez las,


jest zielono,


nie ma zwałek,


nurt dosyć słaby.


Cisza i śpiew ptaków sprawiają że człowiek czuje że żyje. Odpoczywam na całego. Za mostem (obwodnicą) Opoczna, zaczyna się odcinek przez miasto.


Pierwsze progi, zabudowania


i za jednym z mostów przenoska.


Dalej jak to w mieście. Przepływamy obok stadionu Ceramiki Opoczno.


Po lewej stronię wpływa do Drzewiczki Węglanka.


Po woli wypływamy z miasta. Może i ostatni raz, bo wygląda na to, że coś już jest kombinowane. Może kolejna zastawka ?


Za miastem cisza i spokój, ale żadnych lasów.


Ot, Drzewiczka zmienia się w coś w rodzaju kanału. Dobrze że meandruje, przynajmniej nie jest nudno, bo widokowo traci sporo. Przy jednym z mostków robimy krótką przerwę.


Dalej krajobraz się nie zmienia,


ale dochodzą małe przeszkody.


Woda stoi niemal w miejscu bo co jakiś czas mamy do spłynięcia próg. Jeden taki widzę pierwszy raz. Nie wiem po co tak to jest zrobione, ale płynąc po tej "rampie", można się oszukać.


Obnosimy kolejną zastawkę.


Snujemy się tak po wodzie, pokonując kolejne zakręty,


aż postanawiamy rozprostować nieco gnaty. Kolejna przerwa.


Jakiś kilometr dalej mamy zaporę do obniesienia. Za nią kilka kolejnych progów.


Co jakiś czas mijamy jakieś zabudowania, ale ogólnie brzegi oprócz trawy, nie mają nic więcej do zaoferowania.


Owszem, jest ładnie, ale o innej porze roku byłoby pewnie dość szaro i ponuro.


Powoli machamy wiosłami i mijamy kolejne miejscowości.


Czujemy już cofkę od zalewu w Drzewicy.


Sam zalew także nie rzuca na kolana. Jakiś taki nijaki.


Opadam nieco z sił, chyba nie zregenerowałem się jeszcze po powrocie ze Szlaku Konwaliowego. Dopływamy do plaży i kończymy. Drzewiczkę mam zatem spłyniętą całą,


chyba że gdzieś wyżej jeszcze się zapuścimy, ale to raczej wątpliwe.

1 komentarz:

  1. Gratuluję ostatniego etapu Drzewiczki!
    Odcinek faktycznie widokowo nie powala, ale jak jest zielono to jest miło.

    OdpowiedzUsuń