Fot. Tomek (TEGIE)
Na brzegach kilkanaście ludków z łódkami. Jakżeż inne od mojej. Dziwne kształty, dziwne wiosła. Tomek namawia: "Spróbuj". Rozsądek mówi co innego. Zabawa zabawą, ale żeby ta zabawa, nie przerodziła się w głupotę. Utonąć nie utonę, lecz przecież nic nie wiem o takim pływaniu. Miotam się. Po co mi to? "LKK Drzewica", "Start" Nowy Sącz, "Kamienna" Starachowice... Bez jaj!
Fot. Tomek (TEGIE)
Do tego pojawiają się znajomi. Nie będę sobie robił wstydu. Ale jednak popłynąłem... Popłynąłem dla pewnych osób. Popłynąłem dla córki. Popłynąłem dla Tomka, popłynąłem dla Jarka i Ani, popłynąłem dla prof. Basiagi (zadał sobie wiele trudu, żeby taka impreza się odbyła). Wreszcie popłynąłem dla pewnej damy, która najbardziej zawsze we mnie wierzy. Była na Warcie, ja na Kamiennej, ale... duchem na pewno obok. Schodzę na wodę. Mam nr. 29. Popłynę w jakiejś kategorii "Open", cokolwiek to oznacza. Kurcze, dziewczyny, chłopaki, wszystko młode, sprawne, co Oni w tych kajakach wyprawiali, to się nie da opisać!! Z głośników płyną nazwiska, osiągnięcia (vice-mistrz świata itp.). Co ja właściwie tu robię? No, ale na wycofanie się już za późno. Siedzę w kajaku. Startują kolejne osoby. Gdzieś w oddali wywrotka. No nieźle. Będą mnie wyławiać. Szybko to idzie. Ostatni papieros i moja kolej.
Fot. Jarek
Wyłączam myślenie. Tylko ja i kajak i te nieszczęsne bramki.
Fot. Jarek
Pierwsza z nurtem, za chwilę pod prąd. Istny kołowrotek. Było ich 18.
Fot. Jarek
Od 12 bramki, płynąłem już z odciętym tlenem. Przepłynąłem wszystkie. Podobno, ale tylko podobno, wcale to źle nie wyglądało z perspektywy brzegu.
Fot. Jarek
No dobra, a co mają mi powiedzieć? Wyłażę na brzeg i padam na trawę. To było 300 m. szaleństwa.
Fot. Jarek
Ciężko złapać oddech. Łapy bolą bardziej, niż po ostatnich 70 km. na Liwcu. Brak pojęcia o takim pływaniu, nie odpowiedni kajak, zbyt długie wiosło i cała ta otoczka... gdzieś to odchodzi. Przepłynąłem, spróbowałem i tylko to się liczy. Nie dbam o to, co powiedzą inni. Tomek pomaga mi przenieść kajak na start, chwila odpoczynku i ruszam do drugiego biegu. Tym razem spokojniej. I tak już sił brakowało. Mimo to, o dziwo płynie mi się lepiej.
Fot. Tomek (TEGIE)
Coś tam po drodze strącam, jedną bramkę sobie odpuszczam. Porwał mnie nurt i nie było już szans na zaliczenie. No i co? Przecież to zabawa. A bawię się świetnie. I o to chodzi.
Fot. Jarek
Meta. I zaczynam żałować, że to koniec. Kurcze. Nawet fajnie było.
Fot. Jarek
Podziwiam dzieciaki i starszych, jak oni sobie radzili. I teraz najlepsze. Ceremonia zakończenia. Nagrody, medale, wyróżnienia. Pani wojewoda i inni. Nagle szok!!!! 2 miejsce, srebrny medal... Wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy...
Co takiego? I jeszcze coś lepszego. Wcale nie było nas w tej kategorii dwóch! Trochę to wszystko szalone. Właściwie zupełnie niepotrzebne, a już zupełnie NIESPODZIEWANE! Ale jest. I nikt mi już nie odbierze, że odważyłem się, że spróbowałem i że nie było wcale tak źle.
Tak, mam satysfakcję. Kto wie, może pojawię się wkrótce na "Lubiance" i spróbuję się w kajakach slalomowych?
Bawiłem się dobrze. Dedykuję ten medal najlepszej córce na świecie Wiktorii oraz Magdzie (Maga).
Wielkie, ogromne podziękowania dla Tomka, Jarka i Ani za wsparcie.
Osobne podziękowania dla Piotra (PRUSA) i znowu Tomka (TEGIE), za to, że pokazali mi kajakarstwo, że znoszą moje towarzystwo na spływach... Dzięki.
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńBrawo Marek! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńNoooooo, moje gratulacje Marek! Wielkie brawa!
OdpowiedzUsuń