Spłynięcie Pokrzywianki chodziło mi po głowie od
ostatniej jesieni. Raz już nawet tam byłem z kajakiem, ale sprawiła mi psikusa
i zamarzła. Gdy koledzy zdecydowali się tam płynąć to akurat pracowałem. Teraz
"świeżo" po chorobie postanowiłem: Niech zamarza, niech się pali,
płynę i koniec. Zmodyfikowałem trochę trasę PRUSA i spółki i zacząłem jakieś 4
km. wyżej, a w przeciwieństwie do Nich darowałem sobie krótki
odcinek Słupianki - prawobrzeżnego dopływu Pokrzywianki. Chętnych nie było bo i
pogoda raczej odstraszająca, ale samemu też da się pływać. Kolega Jarek zawozi
mnie do miejscowości Mirocice. W strugach deszczu schodzę na wodę przy mostku.
Deszcz
towarzyszył mi będzie już do końca spływu. Pierwsze machnięcia wiosłem i
zaczynają się przeszkody.
Przez ok. 4 km. miałem do pokonania jakieś
dziesięć spiętrzeń wody zbudowane przez bobry.
Niewiarygodne jakie te
konstrukcje są trwałe. Z niektórych bobrzych tam trzeba było skakać i metr w
dół.
Oprócz spiętrzeń te gryzonie dobrały się także do drzew.
Bodajrze
sześć z nich wylądowało w wodzie w poprzek rzeki całkowicie ją tarasując.
Nie
było to trudne o tyle że rzeka na tym odcinku ma raptem 3-4 m. szerokości.
Nurt
jest dosyć szybki.
Ten "zwałkowo-progowy" fragment Pokrzywianki
kończy się w miejscowości Serwis pod mostem, gdzie rzekę przegradza jakaś rura.
Za
nią robi się szerzej, kończą się zwałki po prawej stronie uchodzi do
Pokrzywianki, Słupianka.
W Rudkach do obniesienia dwa progi.
Za nimi
zaczyna się jazda !!! Rzeka nabiera takiego tempa że jeszcze taką nie płynąłem.
Sporo
bytstrz czy też kamienistych przemiałów. Nurt silny. Trzeba się pilnować.
Dwa
razy byłem bliski kąpieli ale udało się jakoś wybronić. Kolejna przenoska
w miejscowości Włochy. Jeszcze jeden próg.
Dalej do mostu w Wieloborowicach
rzeka leci na łeb na szyję, kolejnych kilka bystrz,
i od wspomnianego mostu
spokój. Pokrzywianka rozlewa się dosyć szeroko, i czuć cofkę wody od zapory na
zalewie "Wióry".
Płynie się ciężko, ze względu na słaby nurt. Spokojnie
"męczę" się do miejscowości Bukówka. Tam ląduję na brzegu, skąd
podejmuje mnie kolega Jarek i zawozi prosto do domu.
Spływ z emocjami, choć
walorów estetycznych za wiele nie było. Rzeka zaśmiecona okropnie. Wstyd dla
okolicznych mieszkańców. A to jaki syf zostawiają wędkarze na brzegach zalewu
"Wióry", to woła o pomstę do nieba !!!!
PS.
Jak płynąłem, wskaźnik stanu wody w miejscowości Włochy
pokazywał jakieś 172 cm. Jakby było z 5 cm. więcej pewnie nurt byłby jeszcze
szybszy, ale te bystrza byłyby zdrowsze dla kajaka. Nie płynąłem dotąd górską
rzeką, ale chyba Pokrzywianka z lekkim przymrużeniem oka za taką może się
uważać. W sumie spłynąłem jakieś 17 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz