niedziela, 5 lipca 2015

2015.07.04-05. Budy Grabskie - Kęszyce-Wieś (Rawka)

Słyszałem o tym spływie, ale początkowo nie planowałem na nim swojej obecności. Jednak wszystko ułożyło się tak, że postanowiłem tam być. Sama Rawka siedziała mi w głowie od jakiegoś czasu. W końcu nazwana została "rzeką roku 2014". Chciałem ją zobaczyć. Najlepsze miało być to, czym popłynę. Ano, popłynąłem nie sam. Kajak "dwójka". Ja jako sternik, a na przodzie Magda (MAGA), jako szlakowa. Obaw co do moich umiejętności w prowadzeniu takiej łajby miałem sporo. Po za tym, Rawka podobno należy do rzek wymagających. Płynie przez "Rezerwat Rawka". Jest nieoczyszczana z przeszkód. Lubię takie pływanie, ale czy w "dwójce"? Po kolei. Rano odbieram Magę w Radomiu, z dworca PKP, i jedziemy do Jarka (SIKOR). Dalej na dwa samochody walimy po Roberta (LOPSON), i grzejemy do Bud Grabskich. W ośrodku "Grabskie sioło" spotykamy Jacka (CZOŁG), i Sławka (RYBA). Pojawia się Dawid (PREDATOR). Są i inni, ale pierwszy raz mam przyjemność z nimi płynąć, i nie są "forumowiczami", dlatego nie chcę wymieniać wszystkich, co by nie strzelić jakiejś gafy.

Fot. Dawid (PREDATOR)

Wybieramy kajak, i transportujemy się do pobliskiego mostu. Jest upalnie. Pora późna, dobrze po 12. Powoli schodzimy na wodę.

Fot. Jarek (SIKOR)

Ruch spory. Wiele innych komercyjnych spływów na rzece. Można powiedzieć że jest tłoczno.


Pierwsze ruchy wiosłem. Nie jest tak strasznie jak myślałem, choć trudno mi wyczuć kajak. Jest dłuższy, i szerszy od mojego. Na przeszkodach niewielkie problemy. Jednak z każdym metrem czujemy się w nim pewniej. Rozmawiamy, jest zupełnie inaczej niż w pojedynkę. Czy lepiej?... inaczej.

Fot Jarek (SIKOR)

Ten fragment Rawki nie jest jakoś wielce uciążliwy, ale płyniemy wolno. Na pojedynczych przeszkodach tworzą się zatory z innych kajaków.


Robimy przerwy na niewielkich piaszczystych plażach. Chłodzę się w rzece.


Sama Rawka jakoś mnie nie powala. Przypomina mi moją lokalną Kamienną. Może spowodowane jest to tym, że bardziej niż za zwyczaj, zaabsorbowany jestem wiosłowaniem i sterowaniem?


Owszem jest zielono, dosyć dziko, ale jak dla mnie, zbyt wiele osób na rzece. Nie przepadam za tym. Gdy udaje nam się znaleźć kawałek rzeki tylko dla siebie, robi się całkiem przyjemnie.


Pierwszego dnia przepływamy zaledwie ok. 10 km. Rozbijamy obóz nad rzeką przy zalewie Bolimowskim. Biwak nie różni się od tego typu imprez. Namioty, ognisko, rozmowy, relaks. Kąpiel w rzece i spać. Noc mija spokojnie.

Fot. Jarek (SIKOR)

Rano spacer nad zalewem. Powoli zbiera się nasza armada, i schodzimy na wodę. Jest jeszcze goręcej niż wczoraj. Płyniemy już pewnie. Nauka z dnia wczorajszego nie poszła na marne. We dwoje potrafimy narzucić porządne tempo, ale nie szarżujemy zbytnio.


Jest ładniej. Żadnych innych spływów. Ciszej, spokojniej.


Ze dwie przenoski przy zaporach MEW. To było dosyć uciążliwe. Pokrzywy, upał, ciężki kajak. Jakoś dajemy radę.


Dzisiaj zatrzymujemy się na schłodzenie częściej niż w sobotę.


Przepływamy jakieś 16 km. i kończymy pod mostem w miejscowości Kęszyce-Wieś. Dosyć długo czekamy na transport powrotny. Skoro mam urlop, świta mi szybko pomysł, aby wrócić może na Rawkę, już za dzień, dwa i spróbować spłynąć całą samemu? Nie przemówiło do mnie hasło "Rzeka roku 2014". Ładnie, ale widziałem już ładniejsze szlaki. A może się mylę? Mam nadzieję że to zweryfikuję już na dniach. Może nie wszystko widziałem, może rzeczywiście nie nadaję się do "dwójki", a może... zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz