niedziela, 1 października 2017

2017.09.30-10.01. Stare Króle - Zarzecze (Tanew)

Z przyczyn nie do końca zależnych ode mnie, poupadało wiele pomysłów na pożegnanie sezonu biwakowego. Karawana jednak jedzie, a raczej płynie dalej. Zdecydowałem się na Tanew. Jakoś zawsze miałem z tą rzeką problem. Nie wiem czemu, ale odmiana jej nazwy sprawia mi problem. Jeszcze większy sprawiała zawsze logistyka. Jest tam dosyć daleko. A więc skąd - dokąd płynąć? Wypadałoby spłynąć ją całą i mieć z głowy. Ale... po drodze rezerwat i inne trudności. W ten weekend wyboru nie miałem. Zgadzam się na propozycję Tomka i razem z nowo poznanym Marcinem (jeszcze jeden maniak Iron Maiden) ruszamy do miejscowości Stare Króle.


Mniej więcej w połowie rzeki. Tu okazuje się, że Tanew, a raczej moje roztargnienie stawia kolejny problem. Nie wziąłem pałąków do namiotu. Noce zimne. Trudno, chęć zmierzenia się z nową rzeką wygrywa. Jak mawia Prus - będę improwizował.


Po zimnym poranku, słoneczny ciepły dzień. Już na starcie wita mnie, korzystająca na brzegu pewnie już z ostatnich tegorocznych takich promieni słońca jakaś żmija.


Pierwsze kilkadziesiąt metrów poznawania walorów Tanwi mącą mi myśli o noclegu. Bez namiotu? Może być ciężko. Jednak to co ta rzeka ma do zaoferowania, momentalnie przesłania te zmartwienia. Przyznam, że tego się nie spodziewałem.


Owszem, sporo sobie obiecywałem, lecz jak rzadko to bywa, tym razem się nie rozczarowałem. Więcej, jestem wręcz oczarowany.


Wszystko rozświetlone jesiennymi promieniami słońca. Właściwie o tym, że mamy już ową jesień, przypominają tylko chłodne noce, krótsze dnie oraz już nie tak intensywne ptasie koncerty. Bo już złapać oznaki jesieni na brzegu - ciężko. Mnóstwo zieleni.


Oddalam się swoim zwyczajem od kolegów. Odkładam wiosło. Fotografuję, odpoczywam, chłonę tę Tanew. To nieprawdopodobne, że dotąd tu nie pływałem.


Żadnych zabudowań, żadnych samochodów, żadnych uregulowanych brzegów, żadnych śmieci. Idealnie. Tanew, to prawdziwa królowa tych ziem.


Wody niezbyt wiele, lecz wystarcza. Szybko ulatują też myśli, że nie spłynę jej całej. Spłynę! Wrócę tam na pewno. Pewnie przy każdej nadarzającej się okazji będę tu wracał. To niepowtarzalna rzeka.


Mija się miejsca z tabliczkami "teren prywatny", lecz te miejsca są wkomponowane w otoczenie. Bez zbędnych budowli, wysypisk śmieci i pseudo przystani.


Kolejną ciekawostką jest fakt, że wędkarzy też tam nie użyczysz. Pewnie ze względu na płytkość Tanwi. I tę samotność na rzece bardzo sobie cenię. Przy mostach robię przerwy. Czekam na kompanów. Im też się nie spieszy.


To jedyna budowla widziana z rzeki dzisiejszego dnia.


W połowie dzisiejszego dystansu krótka przerwa. Chłopaki się posilają. Ja biorę scyzoryk i ruszam w dzicz. Uzbrajam i przyozdabiam kajak czymś, co może mi zastąpi konstrukcję namiotu?


Jako, że dni coraz krótsze, długo na lądzie nie zabawiamy. Nie zmienia się sposób płynięcia, nie zmienia się Tanew. Nadal jest czarująca.


Nie zaskakuje nas żadnymi progami, nie ma żadnych zwałek. Za to są piękne skarpy.


Malownicze lasy i ciekawskie sarny. Trudno sobie wyobrazić, że to dość uczęszczany szlak kajakowy. Rzeka wcale takiego wrażenia nie sprawia. Wszystko wygląda dziewiczo, bez ingerencji ludzi. 


Na każdej rzece można odkryć coś pięknego, lecz tu jest tak cały czas. I w tak uroczych okolicznościach przyrody, mija nam reszta dnia. Za ujściem Łady rozglądamy się za noclegiem.


Miejsce na biwak bądź co bądź przypadkowe, a jednak trafione jak rzadko. Piękny zagajnik, mnóstwo przygotowanego drzewa. Po chwili zjawia się traktorem pewna ekipa. I co? Nici z drzewa na ognisko? Nic z tych rzeczy. Wszystko do naszej dyspozycji. W takich sprzyjających okolicznościach, udało mi się nawet namiot zmajstrować. Może nie był zbyt estetyczny, lecz nie ma to jak swoje cztery kąty. Zresztą, w tej sytuacji narzekać nie powinienem.


Ognisko, muzyka, rozmowy.


Jak jesień jeszcze nie nadeszła nad same brzegi rzeki, tak nocą przyszła już zima. Byłem przygotowany na niskie temperatury, lecz swoje też odmarzłem. Zrywam się skoro świt i palę na nowo ognisko.


W naszym zagajniku szronu wiele nie było, za to na pobliskich równinach biało jak w styczniu.


Po śniadaniu po zimie już śladu nie było, na jesień też się nie zanosiło. Kolejny piękny, słoneczny dzień. I kolejny piękny, słoneczny dzień na Tanwi.


Rzeka nic a nic nie traci na swoim uroku. Powala swoją ciszą, czaruje swoim pięknem. Leniwie nam to wszystko idzie. Można tam pływać bez końca.


Nadal szukam jesieni, lecz nie ma jej zbyt wiele. Niby czym bliżej ujścia, pojawia się więcej kolorów, ale złota polska jesień, to to nie jest.


Z akcentów jesiennych jest tylko, jakby to nie zabrzmiało - "babie lato". I dzisiaj w połowie dystansu zarządzamy krótką przerwę.


Dalej nadal leniwie, lecz teraz to i sama Tanew jakby wolniej płynęła. Rozlewa się szerzej niż miało to miejsce wyżej. Przez co ta i tak niezbyt głęboka rzeka, robi się jeszcze bardziej płytka.


Czasem przytrę kajakiem o mieliznę, innym razem zupełnie utknę w piachu. Pojawia się sporo wysp w korycie.


W Ulanowie, tuż przed ujściem do Sanu,jedyna rysa na portrecie tej królowej. Niebezpieczny, podwójny próg. Moim zdaniem nie do sforsowania w kajaku. Złowrogie larseny, spory odwój za nim i sama wysokość także dosyć spora. Co gorsza, obniesienie go lądem również niemal niemożliwe. Prawy brzeg nieosiągalny, na lewym hotel. Ogrodzony do samej rzeki. No nic, przedzieramy się przez dziedziniec tego przybytku. Garnitury, eleganckie suknie, perfumy i my pomiędzy tym całym towarzystwem z kajakami pod pachą i przekleństwami pod nosem.


Stąd do Sanu już niedaleko. Tu już mało kto pływa. Jedno z powalonych drzew sprawia trochę kłopotów chłopakom w "dwójkach".


Po południu tryumfalnie wpływamy na San.


Szeroki i duży. Tu miało pójść szybciej, lecz jakoś i ta rzeka nie chciał nas ponieść. Jesieni tu także nie było. Zresztą oślepiające słońce, towarzyszące nam do samej mety, niewiele pozwoliło zobaczyć.


A meta pod mostem na krajowej "19". Tanew mnie olśniła. Przepiękna rzeka. Kto wie? Może i najładniejsza jaką znam.


Zawsze chętnie tam będę wracał. Ciekawe jak prezentuje się wyżej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz