sobota, 11 kwietnia 2015

2015.04.11. Ciekoty - Cedzyna (Lubrzanka)

V Ogólnopolski spływ Lubrzanką. Wiedziałem o tej imprezie wcześniej, ale raz mieliśmy ją w planach, raz nie. Suma sumarum nikt ze znajomych nie płynął to i ja nie miałem takiego zamiaru. Jednak rano odbieram telefon i zaproszenie do wzięcia udziału. Pogoda ładna. A niech tam, nie jest daleko, jadę. Na starcie przy zalewie w Ciekotach już sporo ludzi i kajaków.


Radio Kielce, TVP Kielce, wójt Masłowa itp. Nie lubię takich spędów, ale jak już tu jestem to przecież sobie nie odmówię spłynięcia nieznanego mi dotąd odcinka owej Lubrzanki. Po wszystkich przemówieniach, brawach, pochwałach itp. w końcu pierwsze osady schodzą na wodę. Aby było jej więcej otworzono zaporę na zalewie. Z jednej strony to i dobrze bo rzeka jest kamienista i bardzo płytka, także kajaki trochę mniej odczują te kamienie na swoich brzuchach. Z drugiej strony pomysł raczej średni, bo rzeka nabrała szybkiego tempa a ogół kajaków nie był do tego przystosowany. Poza tym większość z uczestników miała małe doświadczenie w płynięciu kajakiem. Startuję na szarym końcu, zamykając cały spływ. Sam start trwał jakieś 40 min. !!!! Na pierwszych 30 metrach wiele wywrotek. Rekordzista na tym odcinku kabinował 3 razy.


Jednak nie można odmówić mu zapału gdyż popłynął dalej i ukończył spływ. Rzeka przy tym poziomie wody dosyć trudna. Meandry,


bystrza,


i dosyć ciasno.


Co chwilę jakiś kajak wywraca się. Dobrze że jest słonecznie i ciepło, bo co poniektórym suche ubrania pokończyły się już na pierwszych dwóch kilometrach.


Sama rzeka jest bardzo ładna, jednak ten odcinek rzadko nadaje się do spłynięcia ze względu na niski poziom wody.


Pojawiają się już pąki na drzewach i trawa zaczyna się zielenić.


Podobało mi się.


Płyniemy bardzo powoli, ponieważ na przeszkodach jest sporo wywrotek oraz wiele zachodu aby je pokonać.


Piszę o innych bo ja w Katanie nie miałem najmniejszych kłopotów. Nie chwaląc się kajak jest świetny jak i moje umiejętności coraz większe. Płynę więc na końcu i wyławiam z wody różne gąbki, worki, buty itp. po nieszczęśnikach płynących przede mną.


Mam mały ubaw patrząc na nieporadność mniej doświadczonych (czyżby zapomniał wół, jak cielęciem był) ?? Na całej trasie raptem dwie zwałki, ale trzeba przyznać że dosyć trudne.


Było też kilka kłopotliwych drzew bardzo nisko zawieszonych.


Jednak cały dystans pokonuję bez wysiadania z kajaka.


Po jakichś 5 godz. takiej nierównej walki, peleton wpływa na zalew w Cedzynie. Tam napieram na wiosło mocniej i wyprzedzam większość z ok. 30 kajaków jakie brały udział w spływie. Sumując: Rzeka bardzo ładna, dosyć wymagająca, ale wolałbym ją spłynąć w znanym mi towarzystwie. Byłem, zobaczyłem, spłynąłem...


i już wiem że to nie dla mnie. Jednak wolę pływać w mniejszym gronie. Przepłynęliśmy niecałe 12 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz