sobota, 31 października 2015

2015.10.31. Skarżysko Kamienna - Starachowice (Kamienna)

Ciężki tydzień za mną. Stres, niepewność, sprawy osobiste. Nie było lekko, na szczęście wszystko potoczyło się po mojej myśli. Kajak wydawał się dobrym rozwiązaniem po tych wszystkich przejściach. Nawet nie przeszkadzało to, że tydzień wcześniej, też płynąłem ten odcinek z Magą. Było ładnie, teraz na takie widoki dodatkowo liczyli Piotr (PRUS) i Jacek (Czołg). Startujemy spod mostu przy ul. Pięknej w Skarżysku.


Pogoda zapowiadała się bardzo podobna. Jednak w przyrodzie tydzień to bardzo dużo. Owszem świeciło słońce jak poprzednio, ale już w większości budynków, z kominów unosił się dym. Słońce słońcem, ale te promienie nie dawały już takiego ciepła, jednak daleki jestem od narzekania. Jak na ostatni dzień października, było całkiem przyzwoicie.


Ta sama Kamienna, ten sam odcinek, ale jakby zupełnie inne miejsce. Kolorowe liście, tworzące piękne, baśniowe widoki, zniknęły.


Większość drzew już przygotowana do zimy. Wody także mniej.


Ale jak powiedział Prus: "Kamienną nie sposób się znudzić". Prawda. Dzisiaj także prezentowała się pięknie. Miejscami przypominała klimat z ostatniej soboty.


Maga radziła sobie jeszcze dzielniej niż tydzień temu. Właściwie nie ma co się o tym rozpisywać, gdyż jest już pełnoprawną użytkowniczką Katany i nic jej nie straszne w tym kajaku.


Czas już także zmieniony na zimowy, więc mimo czterech łódek na rzece staramy się płynąć dosyć żwawo, do tego meta zaplanowana dzisiaj trochę dalej.


Mamy zamiar dopłynąć do Starachowic. Przymusowy postój przy starym młynie. Chwila na uzupełnienie kalorii i w drogę.


Ładnie, cicho. Dzisiaj też udaje mi się dostrzec sarnę nad brzegiem rzeki, ale to takie płochliwe stworzenia, że o fotkach, zwłaszcza z perspektywy kajaka, nie ma co marzyć.


Na jednym z szybszych fragmentów, trochę lekceważąco podszedłem do zabawy i Kamienna momentalnie sprowadza mnie na ziemię. Na szczęście ostrzeżenie wysłała tylko w postaci czapki w rzece. Dalej już ostrożniej, Sprawnie pokonujemy próg,


i dopływamy do "pali", na wysokości miejscowości Rudka. Już rano postanowiłem że spróbuję to spłynąć. Trzy osoby do asekuracji, ładna pogoda, może taka szansa się nie powtórzyć. Chwila zastanowienia i startuję. Kajak dosyć mocno zanurza się pod wodę przy zeskoku z progu, woda szumi i rwie, zakręt w lewo, pod poprzeczkami, w prawo i już jestem bezpieczny.

Fot. Magda (MAGA)

Świetna sprawa. Nareszcie i ja to spłynąłem.


Dalej do zalewu w Wąchocku płyniemy w grupach. Katany razem i Cerro razem. Spotykamy się na zalewie i razem przepływamy dosyć szybko wspomniany akwen.


Przenoska i ruszamy do mety. Od tamy w Wąchocku Kamienna widokowo strasznie zaczyna tracić. Szaro, buro i ponuro.


Robimy jeszcze jeden przymusowy postój. Maga i Czołg poprawiają siedzenia w swoich łajbach. Odcinek z Wąchocka do Starachowic nie powala. Ale dobrze że jest chociaż taki. Zimową porą zawsze można wyskoczyć w górę i powrót. Ale to na zimę. Teraz jeszcze jest czas na inne ciekawsze wypady. Pojawiają się kominy "Wielkiego Pieca".


Charakterystyczne wieżowce na ul. Zakładowej,


Słońce coraz niżej. Kończymy przy tamie na "Pasterniku".


Było zupełnie inaczej niż zaledwie tydzień temu. I całe szczęście. Powtórzę za Piotrem: "Kamienną trudno się znudzić".

1 komentarz:

  1. Dzięki za spływ. Mimo bolącego kręgosłupa, spływ zaliczam do bardzo udanych. Do zobaczenia na wodzie!

    OdpowiedzUsuń